czwartek, 28 sierpnia 2008

PRZYJACIEL

Trochę w biegu, trochę w przejściu, światło z okna. Jedno z pierwszych zdjęć nowym aparatem. Nic wielkiego, ale oglądam to zdjęcie często bo niechcący udało się uchwycić coś z osobowości modela. Przy okazji moja stara 85-tka pokazała mi swoje nowe, pełnoklatkowe oblicze. I papierową głębię ostrości.

czwartek, 21 sierpnia 2008

SNOOT

Ze zdziwieniem skonstatowałem, że słowo snoot nie występuje ani w polskiej, ani w angielskiej wersji wikipedii. Nie lada gratka dla osób z zacięciem do definiowania pojęć, kto pierwszy ten lepszy. Podobno polski odpowiednik nazwy tego niezbyt skomplikowanego urządzenia to strumienica. Jednak strumienica wg Encyklopedii PWN to "urządzenie do przenoszenia płynu lub materiałów sypkich z obszaru o ciśnieniu niższym do obszaru o ciśnieniu wyższym za pomocą strumienia czynnika roboczego". Chyba pobłądziłem... Może ktoś mądrzejszy podpowie, czy istnieje w języku polskim lepsze słowo.

Tak czy inaczej chodzi o kawałek rury, która po założeniu na lampę skieruje światło w wybrane przez nas miejsce chroniąc je przed nadmiernym rozproszeniem na boki (zob. też: Strobist: Lightning 101: Cereal Box Snoots and GoBo's).

W celu własnoręcznego wykonania snoota (lub - jak kto woli - strumienicy) wziąłem kartkę białego papieru A4 i owinąłem ją (szerszym bokiem) wokół mojej 600-tki, po czym owinąłem jej końcówkę, tę bliżej lampy, taśmą klejącą. Taśmą też przykleiłem brzeg kartki wzdłuż mojego snoota.

Hmmm... nie jest to technologia rakietowa. Przyznajmy to: ten "snoot" zdołał wzbudzić uczucie litości nawet we mnie samym. Tym niemniej, postanowiłem nie zrażać się dopóki nie przetestuję go na polu bitwy.

Pierwsze zdjęcia zrobiłem przy wykorzystaniu jednej lampy skierowanej na twarz mojego modela. Pomiędzy lampą i snoot'em była jeszcze parasolka. Oto efekt:



Ciemne tło uzyskałem skracając maksymalnie czas naświetlania, zgodnie z moim wcześniejszym ćwiczeniem, które opisałem >>tu<<.

Kolejne zdjęcie oświetliłem dwoma lampami przy czym snoot został przemieszczony w taki sposób, żeby oświetlił od tyłu głowę / włosy modela (z lewej strony). Z przodu (z lewej strony) postawiłem drugą lampę, która stanowiła główne oświetlenie sceny. Dla oświetlenia prawej strony kadru wykorzystałem światło zastane, którego sporo wpadało do pomieszczenia przez okno. Wyszło to tak:


Pierwsze kroki zostały postawione. Po głowie chodzi mi aby spróbować wykorzystać snoot'a z twardym światłem i porobić czarno-białe zdjęcia w stylu Film Noir (zob. Strobist: Lighting 102: 4.2 -- Ultra-Hard Light / Film Noir oraz Lighting 102: 4.2 -- Film Noir Discussion). Do tego chyba w pierwszej kolejności najlepiej nadaje się snoot.

czwartek, 14 sierpnia 2008

FLESZ A ŚWIATŁO ZASTANE

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że zaczytuję się w strobist.blogspot.com. Ćwiczenie pokazane w tym wpisie zostało wykonane pod wpływem tej właśnie lektury. Postanowiłem je przeprowadzić i pokazać ponieważ ilustruje ono jedną z najważniejszych kwestii w fotografii wykorzystującej światło błyskowe. Chodzi o umiejętność kontrolowania proporcji pomiędzy światłem zastanym a światłem pochodzącym z lampy.

Wszystkie poniższe fotografie zostały wykonane w dość ciemnym pomieszczeniu oświetlonym światłem żarowym. Na każdym zdjęciu, korpus aparatu oświetlony został lampą SB-600 (1/16 mocy) z bliska przez białą parasolkę, wszystkie zdjęcia zostały zrobione przy przysłonie f2.8. Przy tej wartości przysłony do prawidłowej ekspozycji światła zastanego (tj. światła żarowego oświetlającego pomieszczenie) potrzebne było otwarcie migawki rzędu 1/2 sekundy, przy ISO200. Co istotne, jedynym parametrem, który ulega zmianie na poniższych zdjęciach jest czas naświetlania.

1. W pierwszym zdjęciu czas naświetlania został ustawiony na najkrótszy możliwy, tj. 1/250 sekundy. Powoduje to niedoświetlenie wszystkich partii zdjęcia, które nie zostały oświatlone lampą. Jest to oczywiste, jeśli przypomnimy sobie, że poprawne naświetlenie światła zastanego wymaga w tym przypadku 1/2 sekundy naświetlania.

(f 2.8, 1/250 sek.)

2. Na drugim zdjęciu czas naświetlania został wydłużony do 1/15 sekundy. Powoduje to, że odrobina żarowego światła pomieszczenia zaczyna być widoczna w tle. Jest to jednak wciąż ok. 3 EV za mało aby oddać rzeczywiste natężenie światła żarowego w pomieszczeniu.

(f2.8, 1/15 sek.)

3. Na trzecim zdjęciu czas naświetlania wynosi już 1/2,5 sekundy, czyli jest odrobinę krótszy od czasu, który odpowiada sile światła zastanego. Światło wypełniające pomieszczenie zaczyna grać równorzędną rolę ze światłem flesza oświetlającym pierwszy plan.

(f2.8, 1/2,5 sek.)

4. Ostatnie zdjęcie było naświetlane przez 2 sekundy, tj. czterokrotnie dłużej niż jest to potrzebne dla zrównoważenia światła zastanego. Zastane światło żarowe zaczyna dominować na zdjęciu. Pojawiają się miejsca prześwietlone. Prześwietlenia nie obejmują całego tła tylko dlatego, iż pomieszczenie jest w rzeczywistości stosunkowo ciemne.

(f2.8, 2 sek.)


Powyższe ćwiczenie skłania do kilku istotnych konkluzji:

(1) Jeśli korzystamy z lampy błyskowej, czas naświetlania pozwala nam kontrolować ilość światła zastanego widocznego na zdjęciu.

(2) Flesz za każdym razem rejestrowany jest z identyczną siłą, co wynika z faktu, iż błysk trwa za każdym razem krócej (ok. 1/1000 sek.) niż czas naświetlania zdjęcia. Zatem bez względu na to, czy zdjęcie naświetlane jest przez 1/250 sekundy, czy przez 2 sekundy za każdym razem na zdjęciu rejestrowana jest ta sama ilość światła błyskowego.

(3) Siłę błysku możemy kontrolować na dwa sposoby: (A) ustawiając bezpośrednio moc lampy błyskowej; oraz (B) otwierając i zamykając przysłonę.

Znajomość tych trzech zasad - daje nam daleko idącą kontrolę nad zdjęciami robionymi z wykorzystaniem flesza. Światło oraz klimat zdjęcia nr 1 jest zupełnie różny od klimatu zdjęcia nr 4. Co więcej wszystkie cztery zdjęcia - pomimo ogromnej różnicy w czasie naświetlania - są w zasadzie prawidłowo naświetlone. Jest tak ponieważ ich temat - korpus aparatu - jest w każdym przypadku oświetlony lampą.

Odkrycie tych zasad kilka miesięcy temu dało mi wiele satysfakcji.

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

ANIOŁEK

Nie mogę nie odnotować przyjścia na świat mojej pięknej córeczki. Uczucia, które się z tym wiążą są trudne do opisania słowami. Poprzestanę zatem na konstatacji fotograficznej: pojawił się nowy wdzięczny temat studiów dla portrecisty, który we mnie siedzi.