niedziela, 26 października 2008

ZASADA PROSTOTY

Przeczytałem kiedyś, i chyba był to cytat ze znanego fotografa, że najlepsze zdjęcia to zdjęcia proste (może ktoś będzie wiedział o kogo chodziło). Pomimo początkowej podejrzliwości - brzmi to przecież zbyt pięknie aby mogło być prawdziwe - jąłem przemyśliwać swoje własne genialnie proste kompozycje. Jednak z czasem zaczęło docierać do mnie, że uzyskiwanie prostoty dla potrzeb fotograficznych jest w gruncie rzeczy dość skomplikowane a zrobienie "prostego zdjęcia" wcale nie jest proste. Pojąłem przy tej okazji, że prostotę uzyskuje się poprzez eliminację. Eliminację wszystkiego co odwraca uwagę, tym samym zniekształca lub osłabia to co mamy do powiedzenia. Upraszczanie moich zdjęć dawało nawet pewne efekty i - mimo, że nie byłem z nich całkowicie zadowolony - uznałem "zasadę prostoty" za uniwersalny klucz do dobrego zdjęcia.


I wtedy właśnie zderzyłem się, a było to zderzenie z zawrotną prędkością, z pracami niejakiego Gregory'ego Crewdsona. Zobaczyłem genialne fotografie, które zdawały się stanowić spektakularny przykład podeptania zasady prostoty. Wieloplanowe, wieloznaczne a przy tym misterne i wycyzelowane opowieści pozamrażane w swoich najbardziej kulminacyjnych momentach. Mój uniwersalny klucz stał się w jednej chwili marnym wytrychem.

Zupełnie niedawno obejrzałem w Internecie reportaż o Crewdsonie i po raz pierwszy zobaczyłem machinę, która stoi za jego fotografiami. Zobaczyłem, że i on stosuje zasadę prostoty - tyle, że czyni to na hurtową skalę. W jego przypadku eliminacja polega na odpiłowywaniu latarni ulicznych, demontowaniu znaków drogowych i burzeniu budynków, ale w końcu cel jest przecież ten sam. Zasada prostoty zastosowana do dziesiątek a może setek oddziaływujących ze sobą detali służy u Crewdsona snuciu dramatycznych opowieści. Co istotne -- zasada prostoty nie rozciąga się na te opowieści właśnie. Dotyczy formy - nie treści.

Co tak właściwie z tego wszystkiego wynika? Sedno fotografii? Nie mam pojęcia. Pewnikiem nie. Mnie pozostaje trzymać się zasady prostoty.

środa, 22 października 2008

NOC

Znowu północ a wokół dudni. Zbieram myśli. Zaraz zrobi się głucho. Jeszcze jakieś kroki, jeszcze gdzieś irytujące światło. Ale wiem, że już za chwilę znów wszystko poskładam w całość. Odzyskam skupienie, rozkradzione w biegu, hałasie, szarpaninie. Dźwięki i słowa na powrót nabiorą znaczeń. Obrazy zaczną opowiadać historie.

niedziela, 12 października 2008

ŚWIATŁO ZASTANE

Zauważyłem, że często mała plamka miękkiego zastanego światła wystarczy, aby uzyskać efektowny portret. Trzeba ją tylko dostrzec i wykorzystać dla swoich fotograficznych celów. Bywa, że głównym zmartwieniem jest to, aby światło zastane nie dotarło tam gdzie nie powinno. Odgradzam je wtedy czym się da - już to roletą okienną, już to poduchą, już to czym innym pod ręką - zostawiając przesmyk, którym plamka padnie na mój temat.