środa, 30 września 2009

KIEDY ZABRAKNIE OCZU

Oczy są sprzymierzeńcem portecisty. Czy szeroko otwarte, czy zmrużone, utkwione w obiektywie, czy skupione na czymś innym, błyszczące albo przygasłe, intensywne, czy nieobecne - oczy są najdonioślejszym głosem w chórze portertu.

Dlatego wyeliminowanie oczu z portretu to jak pozbycie się bramkostrzelnego zawodnika przed ważnym meczem. Bardzo utrudnia wygraną. Trzeba przeorganizować i ustawić resztę drużyny tak by nadal potrafiła stwarzać zagrożenie dla przeciwnika, strzelać gole. Innymi słowy, wyzwanie.



czwartek, 24 września 2009

KLASYCZNIE W STYLU WOLNYM

Fotografuję sobie:

- w stylu wolnym - polegającym na czyhaniu, dybaniu, czekaniu na to, co nam los przyniesie a potem rozpaczliwym łapaniu ułamków chwil w nadziei, że efekt będzie zadowalający. Przypomina to czekanie w kniei z rusznicą na zwierzę, bez pojęcia, czy się pojawi i z której strony, lecz z nadzieją, że jak już nadejdzie - trafię prosto między oczy. Ten styl uczy mnie przede wszystkim cierpliwości i refleksu.

- w stylu klasycznym - gdy prześladuje mnie pomysł na zdjęcie, nie mogę przestać o nim myśleć i tylko knuję jak ten cały majdan porozstawiać, aby wtłoczyć pomysł możliwie wiernie na matrycę. Ten styl uczy mnie posługiwania się narzędziami, bo wysiłki nakierowane są na takie ich użycie, aby efekt w możliwie największym stopniu odpowiadał pierwotnej wizji, co się w głowie zalęgła.

ale najczęściej chyba:

- w stylu mieszanym, który po trochu jest stylem wolnym, z jego swobodnym dryfowaniem w oczekiwaniu na TEN moment, a po trochu klasycznym - z jego próbą samoręcznego ukształtowania rzeczywistości wokół siebie po to by ją potem utrwalić. To doskonałe wyjście, jeśli ma się za mało cierpliwości i refleksu by dryfować stylem wolnym oraz zbyt mały wpływ na rzeczywistość, aby ją klasycznie w wymaganym stopniu ukształtować na własną modłę.

piątek, 18 września 2009

ANANKE

Cóż to za piękny manifest iście diabelskiego zamiłowania do wolności:

Tadeusz Miciński, "Ananke"

Gwiazdy wydały nade mną sąd:
- wieczną ciemność, wiecznym jest błąd.
- Ty, budowniku nadgwiezdnych wież,
- będziesz się tułał jak dziki zwierz,
- zapadnie każdy pod tobą ląd –
- wśród ognia zmarzniesz - stlisz się jak lont.

A gwiazdom odparł królewski duch:
wam przeznaczono okrężny ruch,
mojej wolności dowodem błąd,
serce me dźwiga w głębinach ląd.
Poszumy płaczą mogilnych drzew,
lecz w barce życia płynie mój śpiew.
Ja, budowniczy nadgwiezdnych miast,
szydzę z rozpaczy gasnących gwiazd.

I jak to się ma do fotografii? Przyznaję, że związki są luźne. Ale też nie zrobiłem ostatnio dobrego zdjęcia.

czwartek, 10 września 2009

ZABAWA NIE DLA WRAŻLIWCÓW

Pewien poczytny fotograf napisał, że fotografia nie jest zabawą dla wrażliwców: zdjęcia trzeba pokazywać innym i nie bać się krytyki. Należy się z tym w pełni zgodzić. Zdjęcia są po to aby wywoływać emocje w ludziach i trzeba je im pokazywać.

No, może zdarzyć się również, że ktoś zrówna z ziemią nasze wycyzelowane i wychuchane "artystyczne" dokonania, za nic mając ciepłe emocje jakie żywimy wobec własnej pracy twórczej. My jednak, powiedzmy to wprost, jesteśmy na to całkowicie uodpornieni. W takim bowiem przypadku - rzecz jasna - pohamowujemy rosnące w nas poczucie niesprawiedliwości tego świata i żądzę mordu, mieląc pod nosem - w ramach profilaktyki przeciwzawałowej - obelgi pod adresem niewprawnego recenzenta, nie mogąc wyjść ze zdumienia, jak też ludzie czasem mogą pobłądzić w swych ocenach. Kiedy już ustąpi drżenie rąk i, wykrzywiający nas nieco, skurcz mięśni twarzy (co nie powinno zająć więcej niż trzy kwadranse), uprzejmie dziękujemy za zainteresowanie naszą pracą oraz niezwykle cenne uwagi (rany, co za bzdury), które pozwoliły nam wiele się nauczyć (bo pęknę!) i z pewnością zostaną zostaną wykorzystane przez nas w przyszłości (acha, niedoczekanie!).

Nie no, koniec. Wydymając wargi, z zacięciem na twarzy dochodzimy do oczywistego wniosku, że pokazywanie zdjęć tym wszystkich niewyrobionym i nierozumiejącym nas pożal-się-Boże-znawcom to najzwyklejsza strata czasu. Pewną pociechę stanowi jedynie niekwestionowany fakt, iż wielu wielkich artystów umierała niedoceniona za życia.

Nagle jednak ni stąd, ni zowąd, ktoś powie, że praca nawet dobra, a jakże, przyzwoity kadr, no i ta wyrafinowana tonalność, te półtony, półcienie, no i świetna konwersja. Ufff, chociaż jeden. Wszystko wskazuje więc na to, że tworzymy sztukę elitarną, zrozumiałą - wiadomo - jedynie nielicznym, których wrażliwe dusze pootwierane są wyrafinowany przekaz artystyczny. Może to nawet lepiej. Przecież w istocie nie mieliśmy żadnej intencji schlebiać gustom masowym. Z nieco lepszym humorem postanawiamy natychmiast, że nic nas nie obchodzi co myśli odbiorca masowy, fotografujemy przecież wyłącznie dla siebie... no i dla grupy wyrobionych odbiorców, takich jak ten miły człowiek, co to napisał, że mu się spodobało.

No i może trzeba jednak pokazać kolejne zdjęcie? - przychodzi zawahanie - przecież nie można pozbawiać ludzkości możliwości obcowania z własną wybitną twórczością z powodu tych kilku niewprawnych uwag pod jej adresem. Dlaczego karać w ten sposób wszystkich? To przecież nie jest zabawa dla wrażliwców. Krytyka jest cenna a poza tym jesteśmy na nią przecież całkowicie uodpornieni.

sobota, 5 września 2009

HISTORIE NIEWYMYŚLONE

Fotografie potrafią opowiadać historie. Historie, których istnienia nie podejrzewamy w chwili wyzwalania migawki. Historie niewymyślone i nieprawdziwe wcale ale z pewnością istniejące. I tym ciekawsze nawet, że z rzeczywistością nic wspólnego nie mają.