niedziela, 24 stycznia 2010

Z PORADNIKA

Fotograficzne poradniki ochoczo bulgoczą i kipią porzekadłami, złotymi radami, co to mają dopomóc zdjęcie dobre zrobić.  Podpowiedzą która część kadru wzrok widza przykłuje i jak perspektywę spłaszczyć.  Ostrzegą przed fotografowaniem w słońca zenicie, przypomną by filmów na lotnisku nie dać prześwietlić.  Jak kolory łączyć, jak się na pustyni ciężkich obiektywów nie nadźwigać, jak się w łaski tubylca wkraść by mu zdjęcie zrobić. 

Być może trzeźwa refleksja możliwa jest dopiero wtedy, gdy po przełknięciu całej tej papki odbije się nam głośno i echem rozejdzie po jaźni.  Gdy jasnym już się stanie, że marnowaliśmy czas i że klucz leży gdzie indziej zupełnie:  we własnej głowie.  Ubogaconej i uwrażliwionej obrazami mistrzów.

 digart | flickr

poniedziałek, 18 stycznia 2010

KŁOPOTY Z KOLOREM

Walka z kolorami zawsze stanowiła wyzwanie.  A to za żółto, a to za czerwono, a to za zielono, a to za niebiesko.  Zawsze coś jest nie tak.  Wraz z kolorem wkracza do moich zdjęć bałagan i trudności w kontrolowaniu ostatecznego efektu.  A może sam nie wiem czego chcę.  Uciekam sobie w czerń i biel, bo tam się czuję swojsko i swobodnie.  Tam potrafię sobie wyobrazić efekt końcowy zanim do niego dotrę.

Ale postanowiłem jednak próbować.  Wyobrazić sobie jak ma wyglądać moje kolorowe zdjęcie i poszukać go.  Bo też czasem - choć rzadko - czerń i biel nie potrafi w żadnej z możliwych konfiguracji dostarczyć przeświadczenia, że praca nad zdjęciem jest skończona.  Czasem kolor jest po prostu lepszym wyborem.  Więc trzeba go okiełznać jakoś.  I to jest początek prawdziwych kłopotów.


Digart

piątek, 8 stycznia 2010

O ZDJĘCIU SKOŃCZONYM

Mam wrażenie, że od kiedy fotografuję, usiłuję zrobić jedno i to samo zdjęcie.  Zdjęcie skończone.  Takie w którym nie będę chciał ani umiał nic zmienić na lepsze.  Usiłuję ale mimo, że minął już kawał czasu jeszcze go nie zrobiłem. I nie sądzę nawet abym był blisko tej chwili, ba, nie mam nawet pewności, że ona kiedykolwiek nadejdzie. 

Ale może o to właśnie chodzi?  Może fotografowanie jest drogą bez końca, dążeniem do czegoś co nigdy nie nastąpi?  Może w ogóle nie ma skończonych zdjęć?  Są tylko mniej i bardziej niedokończone.

 
Powiększ zdjęcie
Flickr | Digart

poniedziałek, 4 stycznia 2010

O UŁOMNOŚCI W DECYDUJĄCYM MOMENCIE

Z czasem - jeśli wykażemy się dostateczną cierpliwością - powinno nam się udać pozyskać świadomość własnych fotograficznych ułomności.  To taka gorzka nagroda za wytrwałość.  Wiemy już kiedy i dlaczego zdjęcie jest doskonałe ale nie potrafimy go zrobić. 

Odczuwając przesyt nieruchomych spojrzeń na własnych fotografiach, rzuciłem się na poszukiwania "decydujących momentów".  Cóż za rozczarowanie!  Nie umiałem ich ani dostrzec, ani utrwalić.  A te momenty, które dostrzegłem i utrwaliłem - choć nie było ich wiele - gniotą i rażą jako "za mało decydujące".  Umiem bardzo sprawnie i w jednej chwili ocenić wyprodukowane przez siebie obrazy jako przygnębiająco niewybitne.  Bolesne jest nawet ich przeglądanie, bo rodzi w głowie skłonność do różnych szczerych wyznań przed samym sobą. I nie jest to kokieteria tylko bezsilność. 

I co teraz?  Fotografować dalej. Z tej drogi raczej nie ma już odwrotu.