Średnioformatowe obrazowanie ma w sobie magię. Obrazek dzięki niemu zachowuje dość luźne związki z rzeczywistością ale też rzeczywistość nie jest jakimś istotnym punktem odniesienia. Porzucanie jej to przecież kwintesencja fotograficznej przepychanki ze światłem bez względu na głupoty wypowiadane w imię postulatu o "uczciwości" fotografii. I co to jest w ogóle rzeczywistość? Wielu tupeciarzy, ignorantów oraz tupeciarzy-ingorantów twierdzi, że wie, ale nie należy im wierzyć. Ułudę wiedzy najłatwiej jest wywołać w sobie ciasnotą myślenia.
(Ilford Delta 400 Pro - skan z negatywu)
9 komentarzy:
Fotografia ma bardzo luźny związek - o ile w ogóle ma - z rzeczywistością. Medium (APS-C, pełna klatka, średni, wielki etc.) tu raczej nie ma nic do rzeczy. Czasami mam nawet wątpliwości, czy reportażyści i dokumentaliści są blisko 'rzeczywistości' i 'prawdy'. Ale to tylko wtedy, gdy mam jakiegoś doła ;)
Podobnie twierdzi Soulages, który zgrabnie dowodzi, że fotografia może być wręcz zaprzeczeniem rzeczywistości i każe wyraźnie fotografię od rzeczywistości oddzielać. Sontag patrzy na z nieco innego punktu widzenia (bardziej praktycznie, mniej filozoficznie) i zdaje się podkreślać związki fotografii z rzeczywistością. Podobnie Woolf, która twierdziła, że fotografia jest zarówno "obiektywnym zapisem", jak i "osobistym świadectwem".
Moim skromnym zdaniem związku z "rzeczywistością" (jakkolwiek ją rozumieć) nie sposób fotografii odmówić. Jest ona w pewnym sensie w "rzeczywistości" uwięziona, zawsze cząstkę "rzeczywistości" wykorzystuje (http://kraftsman-fotoblog.blogspot.com/2010/07/o-fotografii-spetaniu.html). Z drugiej strony fotografia jest ZAWSZE w mniejszym lub większym stopniu manipulacją. I to zarówno na gruncie tego co na niej widać, jak i na płaszczyźnie interpretacji. W tym sensie fotografia w każdym przypadku porzuca "rzeczywistość", bo nie jest w stanie jej odzwierciedlać (a co jest?).
Temat jest pasjonujący ale toczy się na bardzo szerokich wodach, w których łatwo utonąć.
zgadzam się..ale czy..fotografia ma za zadanie pokazać 'rzeczywistość'? tzw. zastaną..czy może wykreowaną..przez samego fotografującego..zamysł, kadr, moment..zaskoczył mnie w książce SS "Widok cudzego cierpienia" fakt, że już w 1858 roku..niejaki Beato....zaaranżował i ustawił do zdjęcia..rozrzucone ludzkie kości - co zostało uznane za 'jedno z pierwszych fotograficznych świadectw okropności wojny'. Pokazał rzeczywistość? Czy może ją zaaranżował? Uczciwość fotografii - świetny temat do dysput..sama się zastanawiam..nie donoszę się do tematu bo muszę pozbierać myśli - może dlatego, że "ułudę wiedzy najłatwiej jest wywołać w sobie ciasnotą myślenia" (świetnie powiedziane!!!)
Czy temat jest pasjonujący? Zależy kto czym się pasjonuje. Dla pasjonatów teoretyzowania wokół tematów w których pojawia się słowo fotografia pewnie to ciekawe. Ale nic z tego nie wynika. W ogóle pisanie, że fotografia jako taka jest odbiciem rzeczywistości lub nie, świadczy o tym, że ktoś wcale się nad tym porządnie nie zastanowił. Niestety - teoretycy piszą ciekawe teorie, ale zazwyczaj niepotrzebne i wyssane z palca.
No i wreszcie trzeźwy komentarz praktyka. Witam w skromnych progach :-)
@pawel: Dodam tylko - trochę na swoją obronę - że temat okazuje się pasjonujący również dla wielu praktyków fotografii. Również tych wybitnych. Dlatego gotów jestem bronić tezy o tym, że "wysysanie z palców teorii" z pogranicza fotografii i filozofii nie jest jedynie domeną "teoretyków" ;-) I może mieć stuprocentowo praktyczne zastosowanie. Jeśli masz inne zdanie - zapraszam do dyskusji.
Odwieczny dylemat:teoria a/i praktyka.Pominę.Paradoksalne tylko jest to,ze t.zw.samoucy też przerabiaja swoisty kurs teorii,tylko wiedza ta inaczej przesiaka i ich nasyca.Słowem:w fotografii praktyka rodzi sie z teorii za kazdym zwolnieniem migawki.Analogicznie jest z pozornym dualizmem fotografii i rzeczywistosci.Bazą tej pierwszej jest rzeczywistość,kreacja w procesie obrobki od tej bazy oddala ale nigdy pępowina nie zostaje odcięta.Co napisawszy pozostaje w swiadomości,ze ogarnia mnie ciasnota myślenia.Pozdrawiam;)
@swingingwarsaw: Zgoda. Mam tylko wątpliwości, czy rzeczywiście "w fotografii praktyka rodzi się z teorii". Czy nie jest odwrotnie? Kiedy człowiek nauczył się utrwalać obraz fotograficzny (praktyka) zaczął zastanawiać się nad sensem i skutkami tego co udało mu się dokonać. Początkowo fotografowanie w ogóle nie było uważane za proces twórczy. Uważano fotografię za doniosły wynalazek ale jednak nienależący do świata sztuki, a raczej techniki. Proces fotografowania został nobilitowany, gdy uświadomiono sobie, że prawie każdy tworzony obraz nosi silne piętno autorskie. Zajęło to kilkadziesiąt lat. Obraz fotograficzny zaczął podlegać interpretacji na równi z malarstwem, rzeźbą... Pojawiły się filozoficzne dociekania z zakresu estetyki fotografii, jej sensu, stosunku do rzeczywistości itd.
W tym sensie teoria wydaje mi się od praktyki pochodna.
Oczywiście filozofia - jako taka - była w stosunku do fotografii pierwotna. Bez wątpienia zaś fotografia stała się z czasem dla filozofów nową pożywką, która pchnęła ich rozważania na kilka nowych torów.
A to o "ciasnocie myślenia" to niepotrzebna kokieteria :-)
no i wpadasz we wlasną pulapke.Cytuje:"...kiedy czlowiek nauczyl sie..." zeby sie czegos nauczyc,np.: - jak piszesz - obrazu fotograficznego,jezeli nie zrobil tego przypadkowo,to na poczatku był zamiar czyli TEORIA.Zeby rozwinac poczatki techniki focenia też wynalazca musiał CHCIEC czyli WYMYSLEC=teoria.Najpierw jest mysl a potem wynalazek.Cyba,ze jak wspomnialem,byl przypadek.ale przypadek też uruchamia myślenie....Tak bylo kiedys.Teraz wynalazki są wyłącznie wymyślane (coś jest potrzebne) i przekazywane zespołom do opracowania.Znow teoria jest na poczatku...Echhh..ta niepotrzebna ciasnota;)
Prześlij komentarz