wtorek, 2 listopada 2010

MOŻE, CHOĆ WĄTPIĘ

Jutro odbiorę film z labu.  Neopan.  Za każdym razem czekam na tę chwilę dziwnie podekscytowany a potem, gdy już dopadnę negatyw, natychmiast oglądam go pod światło, klatka po klatce.  Zachłannie.  I choć negatywowa odwrotność przekłamuje emocje ukryte w fotografii, zaczynam typować, zaczynam wybierać.  Po chwili wiem już którą klatkę będę skanował w pierwszej kolejności, którą po niej i tak dalej.  Dwanaście ramek, dwanaście nadziei na przyzwoity portret.

I będę też szukał ramki z portretem mojego karateki.  Dwóch ramek właściwie, tyle zrobiłem tego dnia.  Nie wiem jeszcze, czy choć jedna z nich będzie moją ulubioną, czy może obie nie będą nadawać się do pokazania komukolwiek. Poniższą wersję cyfrową wybrałem spośród czternastu innych cyfrowych zdjęć.  Różniły się drobiazgami jednak tym razem nie miałem większych wątpliwości. Czy mniej się starałem wiedząc, że mam kilkanaście prób, zamiast dwóch? Może, choć wątpię.



6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A ja mam za to odwrotnie. Po odebraniu z labu, bądź po wywołaniu samemu biorę negatyw i wstępnie oceniam, potem dozuję sobie przyjemność i skanuję najwyżej 3 klatki dziennie, tym samym przez kilka dni czekam z niecierpliwością i podekscytowaniemco takiego przyniesie następny dzień :)

Yoonson pisze...

cholera! sam wołaj, sam! cholera...

Kraftsman pisze...

@Anonimowy: Kurcze, coś w tym jest ;-)

Kraftsman pisze...

@Yoonson: I to jest stan idealny do którego dążę. Dążę powoli - to muszę przyznać - ale nieubłaganie.

Yoonson pisze...

ano!
zaletą samodzielnie przeprowadzonego procesu jest pełna kontrola nad podstawą obrazu, czyli nad negatywem. sam, zupełnie sam decydujesz o takich zmiennych jak kontrast, rozpiętość tonalna, ostrość, ostrość brzegowa, ziarno...
no!
siępolecam :)

Kraftsman pisze...

@Yoonson: Wszystko święta racja, wiem. Myślę o tym od dłuższego czasu, może trzeba już zrobić kolejny krok ...