Chemia w powietrzu, papier się suszy, winiety robią się same, mistrz siedzi przy wannie. Dotknięty palcem bożym. Resztka papierosa między palcami, zmęczony uśmiech spełnienia, kult się sączy ze ścian. Trzeba się narobić, żeby być w tych czasach prawdziwym fotografem - myśl przeczołgała się przez zmęczoną głowę mistrza - nie jakimś cyfrowym fotoidem lecz sztukmistrzem prawdziwym, akolitą pomarłych geniuszy, depozytariuszem tradycji. Niewielu już nas zostało obdarzonych darem prawdziwego widzenia. Ani chybi wyginiemy, otoczeni przygnębiającym królestwem cyfrowej powierzchowności - ta perspektywa wydała się dziwnie satysfakcjonująca. Tak - powiedział do siebie - tak im dziś napiszę.
3 komentarze:
Popłakałem się ze śmiechu ;-)
Łaaa... bomba, to jest dobry tekst jak na początek poniedziałku i tygodnia ;)
winiety dobra rzecz :)
Prześlij komentarz