piątek, 26 czerwca 2009

REQUIEM DLA ZMIANY

Raz na jakiś czas trzeba z czymś skończyć. Coś porzucić. Poprzemieniać. Zrobić coś zupełnie nowego albo zrobić to samo zupełnie inaczej. Zmiąć i jednym ruchem wyrzucić za siebie odwieczne prawdy. Postawić niepewnie nogę, potem drugą, przytrzymać się ściany, i ruszyć przed siebie. Zaorać rytuały, ścieżki którymi dreptało się wkoło jak więzień. Nie utknąć żałośnie, nie zamarznąć w powtarzalności.

czwartek, 25 czerwca 2009

ZMIANA PERSPEKTYWY

To małe pożegnanie z odgórnym portretem. Nie z czernią i bielą z pewnością.

piątek, 19 czerwca 2009

SPRZĘTODRĘTWIENIE

Im mniej robię zdjęć tym większe wydają mi się moje fotograficzne potrzeby sprzętowe. Już po pierwszym tygodniu abstynencji zaczynam buszować w MTF-ach i zaciekle porównywać wykopane sample. Po drugim tygodniu porównuję ceny, bo przepełnia mnie nieopanowana potrzeba kupowania. Kupowanie jawi się jedyną metodą na przedzierzgnięcie się w fotogeniusza. Trudno wręcz w ogóle wyobrazić sobie robienie przywoitych zdjęć bez tej nowej wybranej, wyszukanej, wyczekanej, światłosilnej zabaweczki.

Potem, przy kolejnym ataku wyszukiwactwa i porównywactwa, przez przypadek trafiam na jakieś olśniewające zdjęcie. Tak dobre, że cały mój - pozwólmy tu sobie na ekstrawaganckie słowo - dorobek, wstydliwie i głupawokwaśno uśmiecha się do mnie. Mróżę oczy w naturalnym i zrozumiałym odruchu ludzkiej zawiści, użalając się w duchu nad niesprawiedliwością tego świata. Potem nagle widzę, że zdjęcie zrobiono jakimś budżetowym starym rupieciem i zefirek otrzeźwienia dociera do mojej oczadzonej głowy...

Biorę aparat do ręki, przypinam wysłużony obiektyw i zaczynam chciwie rozglądać się wokół za światłem.

wtorek, 16 czerwca 2009

CAPA DEFINITYWNY

Nie jest moją intencją wyłącznie wychwalanie Roberta Capy jako fotografa, bo zebrał już ogrom laurów i bez mojego słabosilnego wsparcia. Dość, że "The Fallen Soldier" - ilustrację śmierci Federica Borrela Garcii, lojalistycznego żołnierza, gdzieś pod Cordobą w 1936 roku - nazywa się najlepszą reporterską fotografią wojenną kiedykolwiek zrobioną. Ja wolę nieostre zdjęcie żołnierza w kipieli na plaży Omaha z 6 czerwca 1944 roku, które po prostu zatrzymuje oddech. Ale nie o tym chcę.

Mój wzrok przystaje na twarzach a autentyzm zastygłych emocji przesądza o sile tych zdjęć. Komfort zaglądania w dusze ludzi postawionych w skrajnych sytuacjach musi robić wrażenie. Skulony strach świadka nalotu, skupienie snajpera, zakurzone zmęczenie uchodźcy, fanatyzm demostranta, kwaśny uśmiech żołnierza w okopie i tak dalej. Obok data, miejsce i krótki opis okoliczności albo tylko data i miejsce.

Na tym tle szczególne wrażenie robią zdjęcia dzieci. Nierozumiejących otaczającej je zawieruchy, czasem naśladujących dorosłego, czasem cierpiących, prawie zawsze zagubionych. Jestem fotografem własnych dzieci, znam ich twarze o każdej porze dnia i nocy, a myśl o tym, że mogłyby kiedyś wyrażać podobne emocje wydaje się skrajnie przerażająca.

Zamierzam wracać do tych obrazów.

***** Robert Capa. The Definitive Collection. Richard Whelan. Phaidon, 2007.

sobota, 6 czerwca 2009

TERAZ ODDECH ZŁAPIĘ

Doczołgałem się do piątku. Obrzęknięty od adrenaliny i z garścią włosów mniej na głowie, ale uśmiechnięty. Teraz oderwę myśli, teraz aparat do ręki wreszcie wezmę, przykucnę i oddech złapię. Obrazów nowych poszukam, co mnie urzekną, słów nowych, światła poszukam, co nad nim panować chcę a nie umiem.

czwartek, 4 czerwca 2009

O MIŁOŚCI DO STAREGO OJCA

No ten znowu swoje... Siły do niego nie mam, to mój stary, ciągle te zdjęcia robi. Ale go lubię albowiem jest w ogóle najfajniejszy.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

UWAGA NIEOSTRE!

Na przestrzeni lat usunąłem bezmyślnie całą stertę zdjęć tylko dlatego, że były nieostre. Często jeszcze w aparacie, patrząc na malutki ekranik starej desiedemdziesiątki. Co za strata, co za rozrzutność. Pomyśleć co by było, gdyby na przykład Robert Capa tak robił. Zgroza.

Oduczyłem się tego.