wtorek, 16 czerwca 2009

CAPA DEFINITYWNY

Nie jest moją intencją wyłącznie wychwalanie Roberta Capy jako fotografa, bo zebrał już ogrom laurów i bez mojego słabosilnego wsparcia. Dość, że "The Fallen Soldier" - ilustrację śmierci Federica Borrela Garcii, lojalistycznego żołnierza, gdzieś pod Cordobą w 1936 roku - nazywa się najlepszą reporterską fotografią wojenną kiedykolwiek zrobioną. Ja wolę nieostre zdjęcie żołnierza w kipieli na plaży Omaha z 6 czerwca 1944 roku, które po prostu zatrzymuje oddech. Ale nie o tym chcę.

Mój wzrok przystaje na twarzach a autentyzm zastygłych emocji przesądza o sile tych zdjęć. Komfort zaglądania w dusze ludzi postawionych w skrajnych sytuacjach musi robić wrażenie. Skulony strach świadka nalotu, skupienie snajpera, zakurzone zmęczenie uchodźcy, fanatyzm demostranta, kwaśny uśmiech żołnierza w okopie i tak dalej. Obok data, miejsce i krótki opis okoliczności albo tylko data i miejsce.

Na tym tle szczególne wrażenie robią zdjęcia dzieci. Nierozumiejących otaczającej je zawieruchy, czasem naśladujących dorosłego, czasem cierpiących, prawie zawsze zagubionych. Jestem fotografem własnych dzieci, znam ich twarze o każdej porze dnia i nocy, a myśl o tym, że mogłyby kiedyś wyrażać podobne emocje wydaje się skrajnie przerażająca.

Zamierzam wracać do tych obrazów.

***** Robert Capa. The Definitive Collection. Richard Whelan. Phaidon, 2007.

Brak komentarzy: