niedziela, 1 czerwca 2008

PORTRET SPONTANICZNY CZY POZOWANY?

Odwieczny dylemat portrecisty. Ujęcia spontaniczne zatrzymują kawałek rzeczywistości nieokłamanej. Chwytamy autentyczną emocję, wykradamy ją wtłoczoną w parenaście milionów pikseli, przetworzoną tak lub siak, ale jednak w swej treści niezakłóconą obecnością obiektywu. Chcemy przyszpilić ułamek sekundy, w którym myśli naszego modela odpłynęły od nas i faktu bycia obserwowanym.


Poza to rzeczywistość wytworzona na moment, specjalnie na naszą potrzebę. Podróbka świata realnego, sfałszowana z naszym udziałem. Ma tę zaletę, że możną nią manipulować, można ją wykorzystywać. Jest protezą autentyczności, ale również doskonałym półproduktem, który możemy dalej kształtować wedle własnego uznania.


Dwie różne filozofie. Obie wymagają wysiłku, obie mogą przynieść wiele satysfakcji.

Brak komentarzy: