W ostatniej książce McNally napisał o sobie, że jest praworęczny lecz lewooczny. Zapadło mi to w głowę, bo dostrzegłem wtedy po raz pierwszy, że ja sam jestem praworęczny i prawooczny. Doczytałem zresztą później, że stanowię raczej typowy przypadek osobnika jednorodnie, prawostronnie zlateralizowanego.
Kilka miesięcy temu zacząłem jednak robić zdjęcia lewym okiem. Trochę z ciekawości efektu, trochę żeby poćwiczyć opisaną przez McNally'ego technikę unieruchamiania aparatu na lewym ramieniu. No i co? No i mam wrażenie, że moje lewooczne zdjęcia różnią się od prawoocznych. Jakbym je naszkicował drugą ręką, choć wcale nie niezdarnie. Przeciwnie, lepiej nawet, celniej, wyraźniej. Ułuda może... ale na razie, na wszelki wypadek pozostanę sobie przy odkrytej lewooczności.
Kilka miesięcy temu zacząłem jednak robić zdjęcia lewym okiem. Trochę z ciekawości efektu, trochę żeby poćwiczyć opisaną przez McNally'ego technikę unieruchamiania aparatu na lewym ramieniu. No i co? No i mam wrażenie, że moje lewooczne zdjęcia różnią się od prawoocznych. Jakbym je naszkicował drugą ręką, choć wcale nie niezdarnie. Przeciwnie, lepiej nawet, celniej, wyraźniej. Ułuda może... ale na razie, na wszelki wypadek pozostanę sobie przy odkrytej lewooczności.

digart | flickr
4 komentarze:
hmm... no nie mam zdania co do tej rzekomej lateralizacji. ;)
Ja tam jestem praworęczny, a od kiedy pamiętam zawsze używam lewego oka do robienia zdjęć ;)
Późno na to wpadłeś. Od roku lewe oko przykładam do wizjera. O efektach nie mnie się wypowiadać.
Interesuję się fotografią.Lubię fotografować. Jeśli pozwolisz będę czytała Twój blog.
Na naukę nigdy nie jest za późno! Będę więc Twoją uczennicą.
Pozdrawiam.
Prześlij komentarz