niedziela, 8 listopada 2009

ŁOMATKO*

Teraz zejdę do źródeł... do bitwy o fotografię PRAWDZIWĄ. No bo kto z nas nie chciałby uprawiać fotografii prawdziwej? Choć przez chwilę. Żeby spojrzeć, żeby zrozumieć, żeby uchwycić, żeby zapanować nad fotonami, żeby móc innym powiedzieć, jak to się stało... jak dotykało się sztuki czystej, jak...

Według tych którzy czerpią swą wiedzę o fotografii ze ŹRÓDŁA, fotografia PRAWDZIWA rodzi się w dzisiejszych czasach wyłącznie w odmętach azotanu srebra. Jest jeszcze metol, hydrochion, fenidon, paraaminofenol -- choć to już jednak kompromis dla mniej wymagających. Dobór tych pierwotnych narzędzi jest - zdaniem tych którzy WIEDZĄ - warunkiem niezbędnym Tworzenia przez duże "T".

Pewne jest natomiast - według tych którzy WIEDZĄ - że zapis cyfrowy uniemożliwia uprawnianie PRAWDZIWEJ fotografii. Mało tego, zapis cyfrowy upośledza, uwstecznia. Przez zbytnie ułatwianie, bo wtedy człowiek nawet nie czuje, że TWORZY, że... że... że coś ważnego robi... I przez tę łatwość myślenie wyłącza, czy chce, czy nie chce...

Dobrze, że zawsze są tacy, którzy WIEDZĄ, bo inaczej czułbym się cokolwiek zagubiony w tym trudnym świecie. A tak, wklejam sobie obrazek i wiem, że z PRAWDZIWĄ fotografią nie ma on nic wspólnego.



* tekst uległ zmianie albowiem pierwotna wersja - tworzona w stanie nieco zmienionej świadomości - ewidentnie łamała się fabularnie.

8 komentarzy:

krzychu pisze...

no tak, racja.
Jeden z moich ulubionych apostołów fotografii analogowej, który czynnie uprawia krucjatę przeciwko fotografii cyfrowej, w wielu wypowiedziach - zwykle skrajnie demagogicznych - pokazuje dość dużą i zaskakującą orientację co do sprzętu cyfrowego. Dziwne, jak na tak fanatycznego apostoła ;)
Jak dla mnie to dowód pewnej podwójnej moralności oraz - powiem po freudowsku - zazdrości wobec nieuniknionej digitalizacji. No cóż, taki lajf.

Kraftsman pisze...

Odnoszę wrażenie, że myślimy o tym samym ulubionym apostole fotografii analogowej ;-)

Malwina de Brade pisze...

portrecik fajny, lece ogladac inne:))

Yoonson pisze...

problem polega na czym innym, myślę o tym, ze zdecydowana większość cyfrowych obrazów uleci wraz z końcem żywota nośników, na których (i tylko na nich!!!) istnieją. w tym sensie zdecydowana większość cyfrowych obrazó nigdy nie może nawet otrzeć się o istotę fotografii! dlaczego? ano dlatego, że fotografia to nie obraz utrwalony na negatywie, czy matrycy. By tak "złapane" światło stało się fotografią potrzeba jeszcze wiele wysiłku...
bowiem fotografia ujawnia się nam po zaprezentowaniu jej na papierze (w ostateczniości na plastiku), oprawionej i udostępnionej w przestzeni wystawienniczej!
i uparczie będę wracał do proroctwa, że zdecydowana większość cyfrowych obrazów nie doczeka się prezentacji. Ba! znikną nie pozostawiając po sobie ni śladu. Klisza, czy Błona na to do siebie, że jest potencjalnie nieśmiertelna...
dlatego z rozpaczą usłyszałem ostatniu o wielce rozgłaśnianym przedsięwzięciu Polskigo i Francuzkiego Instytutu Sztuki, które to podpisały stosowną umowę w ramach której oba Instytuty będą "digitalizowały" dorobek kulturaly - bowiem "wersje cyfrowe są trwalsze" - co za kłamstwo!

Anonimowy pisze...

Bardzo nastrojowy, piękny portret ... i całkowicie nieważne dla mnie czy zarejestrowała go matryca czy negatyw. Ważne, że dotyka duszy, a ta nie daje się podziałom na analogowe czy cyfrowe.
pozdrawiam
PAweł K

abnegat.ltd pisze...

Ukłony :)

Naiwdzeni są wszędzie - jakos trzeba oddzielić tych tamtych od nas, artystów-profesjonalistów :[]
To nie jest Broń Panie domena jedynie fotografii - każde zajęcie ludzkie ma swoich guru którzy przez całe życie bija sie z nierozwiazywalnym dylematem - jak należeć do wąskiego grona specjalistów a równocześnie być szeroko znanym na całym świecie.

Yoonson, dlaczego uważasz ze prezentacja "trwała", papierow przetrwa dłużej niż forma cyfrowa? Z moich papierowych odbitek, robionych w latach 80 zostały strzępy, jakoś nie widzę różnicy w trwałości nośnika.

W piwnicy odgrzebaliśmy stary film, który mój Ancestor zrobił w Egipcie w latach 70. Kamera 8 mm. Szczyt techniki. Szpulki rozsypały sie nam w rękach. Romawialiśmy potem z zawodowcami - w tym stanie były nie do uratowania. A cyfrowa postać ma szanse.

I jeszcze odnośnie tworzenia na analogach a na cyfrówkach.

To jest niezaprzeczalnie prawda, że czowiek majac 36 klatek przykłada sie bardziej niż z kartą 16GB w 5D. Ale to tylko do momentu kiedy sobie uświadomi że strzelanie na pałę, siedemnastu ujęć zamiast jednego, wcale nie daje dobrych efektów.

Po mojemu to są okrzyki frustratów "Ja, tu, patrzcie, ja taki zajeb.sty artysta jestem że większego nie ma wcale". Co może byc prawdą - ale też i wcale nie musi ;)

PS. Ja totalnym amatorem jestem.

Kraftsman pisze...

@Yoonson - poruszyłeś dwie różne kwestie: jedna to trwałość nośnika. Trudno zaprzeczyć, że digitalizacja ma tu wiele niepodważalnych zalet.

Druga to sposób prezentacji fotografii, w tym niezaprzeczalny urok fotografii papierowej. Ostatnio zobaczyłem po raz pierwszy kilka swoich prac wydrukowanych na papierze barytowym. Jakość przeszła moje oczekiwania, odbiór takiego wydruku bije na głowę wydruk z labu, nie mówiąc już o ekranie komputera. Przy okazji dziękuję Pawłowi Kosickiemu za rewelacyjną usługę (!).

@abnegat.ltd: miałem taki okres w życiu, że nałogowo czytałem Twoje opowieści z pamiętnika woźnicy. Świetna rzecz!

@Malwina de Brade i PAweł K: dzięki za miłe słowo.

Mariusz Świątek pisze...

Od kiedy zmienilem bloga przestalem obserwowac brac bloggera.
Musze to nadrobic, teraz wiem ze brakowalo mi Twojego pisania :).
Czasem mysle ze powinienes pracowac w gazecie albo .... no bardzo pasuje do Ciebie ta dysputa o fotografii.