poniedziałek, 29 marca 2010

NIEDZIELA BEZ SUKCESU

Niedzielny fotograf nie jest w stanie odnieść sukcesu.  Mistrz Gierałtowski odarł mię ze złudzeń, a ze mną tysiące amatorów.  I pewnikiem ma rację.  Kochani pstrykacze! Przyszło otrzeźwienie dla tych z Was, co żyli dotąd ułudą niedzielnych sukcesów. Wyrzućcie w diabły te swoje lustrzanki, te lampki, czy co tam sobie jeszcze pokupowaliście karmieni iluzją marketingowego bełkotu. Piszę bez przekąsu: dajcie sobie spokój.  Avedonami i Gierałtowskimi nie będziecie.  Draganami nie będziecie.  Gudzowatymi też nie. 

Odetchnąłem.  Jakby lżej na duszy.  Wyciągnąłem (w niedzielę) zakurzone graty.  I sobie niezobowiązująco pstryknąłem to i owo.  Już bez złości na siebie.  Pogodzony taki.

3 komentarze:

Efekt Czerwonych Oczu pisze...

oj, pamiętam kiedyś też miałem fotograficzne ambicje. Chciałem do czegoś dojść w tej dziedzinie. W sumie nie było w tym nic złego, ale ta myśl stała się nadrzędna zabierając mi radość fotografowania. Skończyło się na lekkiej frustracji i samoniezadowoleniu, dopóki nie poszedłem po rozum do głowy: sprzedałem nadmiar sprzętu, zacząłem więcej czytać i oglądać prace innych autorów wyrabiając sobie coraz bardziej fotograficzny gust, przy okazji uznając ich wyższość godząc się równolegle z własną amatorską pozycją.
Co ciekawe - wróciła przyjemność z fotografowania :) Niech tak zostanie...

krzychu pisze...

aa...aa... sobą mogę być? ;P

Kraftsman pisze...

No sobą właśnie chyba można... ;-P