poniedziałek, 13 lipca 2009

JAK GRAFIK Z SZATANEM FOTOGRAFIĘ PRAWDZIWĄ PSULI

Jak wiadomo - w fotografii szatan pojawia się trzymając za rękę grafika komputerowego. Powtórzmy: zwykłego grafika - tfu - komputerowego, a nie "fotografika"! Włazi to tałatajstwo na szlachetną ziemię fotograficzną i bez grama przyzwoitości przekracza wszelkie święte granice ingerencji w obraz. Już nie tylko skromny crop z tej czy innej strony, nie tylko malutki, niegroźny retusz, nie niewinne podciągnięcie kontrastu, nie drobna korekta ekspozycji, nie szlachetny wybór tej lub innej błony lub papieru: ta hałastra po prostu podmienia dowolnie i bez cienia wstydu całe światy.

A gdzie troska o szczerość przekazu fotograficznego? Wprawdzie - przyznać to trzeba - z tą szczerością było już nienajlepiej również w czasach analogowych. Jakiś mądrala nawet tu i ówdzie śmiał napisać, że fotografia nie odzwierciedla rzeczywistości i nie jest w stanie tego czynić, co podobno stanowi jej siłę. Wiadomo: nuomeny, fenomeny - cała ta filozoficzna gadanina. No ale przecież jakieś granice przyzwoitości muszą być. Co innego zakłamywać szlachetnie, analogowo, a co innego - rzecz jasna - całe to bezwstydne cyfrowe mataczenie.

Cóż jednak, gdy wiadomo, że nie sposób powstrzymać hordy niewiernych. Pozostaje okopać się w sanktuariach starodawnych sztuk i po prostu czuć się lepszym, prawdziwszym i szlachetniejszym.

Edit: Na podobny temat - nieco poważniej - było już na tym blogu pisane tu i tu.

2 komentarze:

krzychu pisze...

nie wiem, czy tu można jakoś dodać trackbacka... chyba nie można :(
więc lineczkę wrzucę zamiast.
http://born66.net/?p=1645

Kraftsman pisze...

Dzięki za ten link.